Na rynku pracy jest coraz więcej patologii. “Kogo i jak mamy skontrolować?”

Polacy chętnie korzystają z usług kurierów rozwożących jedzenie: wystarczy kilka kliknięć, by za kilka minut otrzymać ciepły posiłek. Takie rozwiązanie bardzo ułatwia życie. Jednak osoby, które dowożą takie przesyłki, są anonimowe i tak naprawdę nie wiadomo, na jakich zasadach zostały zatrudnione. O tego typu patologiach na polskim rynku pracy opowiedział w tygodniku “Polityka" dr Marcin Stanecki, szef Państwowej Inspekcji Pracy. Jak przyznał, nie jest tak, że ludziom mniej smakuje jedzenie, które dowożą im kurierzy pozbawieni wszelkiej formy ochrony prawnej, również ze strony inspekcji pracy. Dopóki konsumenci są zainteresowani tego typu usługami, problem będzie powszechny.

“Zajmujemy się umowami o pracę i w ograniczonym zakresie kontraktami cywilnoprawnymi. Większość dostawców czy kurierów nie ma takich umów. Jeżeli jakieś mają, to na przykład na użyczenie roweru, za który pracodawca płaci im pieniądze od każdej pokonanej trasy z dostawą jedzenia” – podkreślił.

Mimo że kurierzy często mają napisane na plecakach, dla jakiego podmiotu świadczą usługi, tak naprawdę nie ma żadnych regulacji, za pomocą których można byłoby dotrzeć do pracodawcy.

“Jest jakaś umowa najmu albo inny pretekst do przelewu. Ale ani słowa o pracy. Może i mają jakieś nazwy i logo na sakwach, ale może dlatego, że świadczą usługę reklamy i za to im płacą. Same niewiadome. Nawet trudno ustalić, kto jest ich pracodawcą, bo warunki i czas ich pracy określa aplikacja, którą z kolei rządzi algorytm. To kogo i jak mamy skontrolować?” – powiedział Stanecki.

Istnieją plany wdrożenia tzw. dyrektywy platformowej, która poprawi warunki zatrudnienia osób pracujących w “gospodarce zleceniowej”.

“Formalnie dyrektywy ciągle nie ma, bo Parlament Europejski nie zakończył jeszcze procesu legislacyjnego. Wiemy, co w niej będzie, ale to nadal nie jest obowiązujący akt prawny. Jednak mimo to Polska jest bardzo zaawansowana we wdrażaniu tej inicjatywy, w co osobiście zaangażowana jest ministra pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która kodeks pracy ceni i chce go wzmacniać”  – zapewnił szef PIP.

Wskazał także, że dzisiaj możliwości działania inspektorów pracy są w tych obszarach dalece niewystarczające, żeby nie powiedzieć fikcyjne, gdyż mandat w wysokości od 1 do 2 tysięcy złotych – a tyle może nałożyć inspektor pracy – nie robi już na pracodawcach wrażenia.

Źródło: Radio ZET/polityka.pl/money.pl

Disclaimer: The copyright of this article belongs to the original author. Reposting this article is solely for the purpose of information dissemination and does not constitute any investment advice. If there is any infringement, please contact us immediately. We will make corrections or deletions as necessary. Thank you.