Zalana hala produkcyjna, w której poziom wody przekroczył wysokość kolan, stanowiła serce firmy. To tam znajdują się kluczowe maszyny. Brat Mai, przerwawszy wakacje, przez dwie noce walczył o zabezpieczenie sprzętu. Mamy co prawda pompy, ale obecnie nie ma sensu ich używać, bo wszędzie wokół stoi woda. Poza tym i tak nie mamy prądu — gorzko przyznaje była sportsmenka w rozmowie z "PS Onet".

Maja Włoszczowska walczy o dalszy byt firmy. "Kluczem uratowanie sprzętu"

. – Musieliśmy zamknąć sklep i szwalnię. Wszyscy pracownicy ratują teraz naszą fabrykę. Przestój w produkcji będzie gigantyczny, ale teraz kluczowe jest to, by uratować sprzęt. Rocznie produkujemy kilkaset tysięcy strojów sportowych. Mamy klientów w Polsce, ale przede wszystkim za granicą. Zastój w produkcji to w tej chwili spory problem, ale zdecydowanie nie największy – mówi Włoszczowska.

Nowe złe wieści z Prudnika. Dramatyczne nagranie. "Dwa metry wody" [WIDEO]

– Mamy 160 pracowników, którzy utrzymują się z pracy w naszej fabryce. Walczymy więc o uratowanie firmy, utrzymanie miejsc pracy i źródła utrzymania dla naszych pracowników. Na razie nie wiemy, o jakich dokładnie stratach mówimy – przyznaje dwukrotna medalistka olimpijska.

Specjalna akcja Wisły Kraków. Chodzi o mecz z Odrą, pomoc i... bilety

Disclaimer: The copyright of this article belongs to the original author. Reposting this article is solely for the purpose of information dissemination and does not constitute any investment advice. If there is any infringement, please contact us immediately. We will make corrections or deletions as necessary. Thank you.