– Rodzinne tradycje. Oboje rodzice byli siatkarzami, więc zainteresowania od małego krążyły wokół sportu i głównie siatkówki. Czułem się w tym mocny od samego początku, więc wydaje mi się, że tak. Udało mi się trafić w dyscyplinę, do której miałem talent – mówi Faktowi wieloletni rozgrywający kadry.

Zagumny zaczął bardzo wcześnie grać z seniorami, mając niespełna 17 lat. Talent miał wrodzony, ale nie mógł wówczas marzyć, że zdobędzie złote medale wielkich imprez. Wówczas, w połowie lat 90., polska siatkówka, jeszcze nawet nie zaczęła wstawać z kolan. W Lidze Światowej reprezentacja zaczęła grać dopiero w 1998 roku.

– To poczucie takiej wartości i siły tej polskiej siatkówki rosło z czasem. Jak zaczynałem granie, no to nie myślałem, że dojdę tak daleko. Na pewno od samego początku chciałem, żeby to był mój zawód i do tego dążyłem – mówi Zagumny.

Zagumny nigdy nie był mistrzem Polski

„Guma” w ciągu osiemnastu (!) lat gry w reprezentacji osiągnął wszystko, co się dało, poza medalem olimpijskim. Nigdy natomiast nie został mistrzem kraju, chociaż grał w siedmiu zespołach w trzech ligach: polskiej, włoskiej i greckiej.

- Każdemu jest coś tam pisane. Mnie było pisane zdobyć mistrzostwo świata. Mistrzostwo Polski? Nie. Zdobyłem kilka pucharów, czy to Grecji, czy to w Polsce. Brakowało tylko tego mistrzostwa. Być może przełożyłoby się to na więcej możliwości grania w Lidze Mistrzów. Chyba raz tylko doszliśmy do finału z ZAKSĄ. Wtedy nie tak chętnie zapraszano do Ligi Mistrzów polskie zespoły, grał tylko mistrz. Bez mistrzostwa Polski ciężko o to było, a wówczas w kraju rządziła Skra Bełchatów – analizuje zawodnik, który rozdzielał piłki kolegom w ponad czterystu meczach reprezentacji.

– Uciekło mi dobre dziesięć sezonów, żeby zdobyć mistrza Polski, bo grałem trzy lata we Włoszech. A w Czarnych czy Morzu Szczecin, no to nie było możliwości, nie były to topowe kluby, Ze wszystkich najmilej wspominam chyba Olsztyn. Najdłużej tam siedziałem (sześć sezonów – red). Dwa srebra i trzy brązy w lidze. No i finał Pucharu Polski. Przegrany, ale później z ZAKSĄ zdobyłem go trzy razy – wspomina.

Zagumny oklaskiwał srebrny zespół z Paryża

Zagumnego na boisku cechował niesamowity spokój. Zresztą poza nim także nie był nakręconym gadułą. Raczej flegmatykiem, którego trudno było wyprowadzić z równowagi, czy czymś zaskoczyć.

– To była też troszeczkę taka gra. Ktoś musiał być na boisku żywy i wybuchowy, impulsywny, ktoś musiał to tonować i być taką aurą spokoju, aby nie było za dużej paniki na boisku. Ja skupiałem się głównie na siatkówce, nie na emocjach i na tym co się dzieje dookoła – mówi „Guma”, któremu oprócz wygrania ligi brakuje medalu olimpijskiego. W tym roku oklaskiwał nasz srebrny zespół z Paryża.

– Zazdrości nie było. Gdybym wypadł tydzień przed igrzyskami ze składu i nie pojechał do Paryża, to może wtedy byłaby. Ale teraz już tylko kibicuję. Mamy bardzo mocną drużynę, myślę, że nawet mocniejszą od tej, w której ja grałem. Spodziewałem się medalu. A że padło na srebro, to może to tylko naszych podrażnić i będą dodatkowo zmotywowani, żeby zdobyć za cztery lata złoto – dodaje Zagumny.

Przypominamy, że na YouTubie działa nasz kanał Fakt Sport

Tam znajdziecie wszystkie nasze najnowsze produkcje wideo. Zapraszamy do subskrybowania

PZPN pomoże powodzianom

Przerwana seria Lewandowskiego

Jakub Piasecki / Cyfrasport

Paweł Zagumny.

Anna Klepaczko / FOTOPYK

Paweł Zagumny.

Jakub Piasecki / Cyfrasport

Paweł Zagumny.

Jakub Piasecki / Cyfrasport

Paweł Zagumny.

Jakub Piasecki / Cyfrasport

Paweł Zagumny.

Jakub Piasecki / Cyfrasport

Paweł Zagumny.

Disclaimer: The copyright of this article belongs to the original author. Reposting this article is solely for the purpose of information dissemination and does not constitute any investment advice. If there is any infringement, please contact us immediately. We will make corrections or deletions as necessary. Thank you.