Tusk uspokajał przed powodzią

- Wiadomo, że nie można lekceważyć tej sytuacji, ale chcę powiedzieć, że dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w jakiejś skali, która by powodowała zagrożenie na terenie całego kraju. Jeśli się można czegoś spodziewać - i na to chcemy być przygotowani - to oczywiście lokalnych podtopień czy tzw. powodzi błyskawicznych, a więc zlokalizowanych w jakimś miejscu - mówił w piątek 13 września premier Donald Tusk we Wrocławiu. Dodał, że "sytuacja nie jest przesadnie alarmująca".

Te słowa obecnie wyrywane są z kontekstu, są wykorzystywane w walce politycznej [były alerty RCB, ostrzeżenia IMGW, lokalnych władz, mediów - red.], natomiast część osób dotkniętych powodzią czuję się oszukanych przez rządzących. W ich ocenie władze uspokajały, że sytuacja nie będzie tak zła jak w 1997 roku, a w niektórych miejscach była ostatecznie bardzo podobna. Najbardziej ucierpiały Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój i Kłodzko.  W tym ostatnim mieście mieszka pilot rajdowy Michał Majewski, który w wyniku powodzi stracił nowo wyremontowane mieszkanie.

Tusk w Kłodzku. Polski sportowiec rozżalony

Sztab kryzysowy, któremu przewodniczy Donald Tusk, zorganizowany został we Wrocławiu, który szykuje się na przyjęcie fali kulminacyjnej na Odrze. Stamtąd premier rusza jednak w teren, odwiedzając miejscowości, do których nie można było dotrzeć z powodu zalania dróg. We wtorek i w środę był m.in. w Kłodzku, w mieszkaniu polskiego pilota rajdowego Michała Majewskiego. W rozmowie z WP Sportowymi Faktami sportowiec zdradził, co powiedział szefowi rządu.

- Wobec żywiołu zostaliśmy zupełnie sami, miałem wrażenie, że o nas zapomniano. Tak naprawdę do soboty nie było w naszym mieście żadnego alarmu, ani pomocy ze strony samorządu czy służb. Ludzie sami organizowali pomoc sąsiedzką, rozkładając worki z piaskiem, czy organizując wsparcie dla starszych ludzi. Nikt nie informował nas o zagrożeniu, korzystaliśmy jedynie z ogólnodostępnych prognoz pogody. Nie mogliśmy spodziewać się, że będzie aż tak źle. To wszystko powiedziałem na spotkaniu z premierem Tuskiem - zdradził. Dodał, że premier szybko zareagował na ich prośby i zadbał, by otrzymali wszystko, czego w danym momencie potrzebowali.

- Przyznałem, że w tym momencie ważniejsze niż pieniądze jest dostarczenie doświadczonych fachowców, którzy będą mogli rzetelnie ocenić, czy zalane budynki w regionie w ogóle nadają się do odbudowy. Musimy to wiedzieć, zanim zaczniemy prace. Siła wody była tak duża, że zupełnie podmyte zostały fundamenty na półtora metra w głąb ziemi, wyrwane zostały rury gazowe, uszkodzona jest instalacja elektryczna. Znajomy specjalista koszty odbudowy oszacował na kilkaset tysięcy złotych. To będzie dużo trudniejsza praca niż zwykły remont. A ja dopiero cztery miesiące temu skończyłem właśnie generalny remont i wprowadziłem się do wymarzonego mieszkania - podkreślił. Zaznaczył, że powrót do domu może zająć m nawet rok. Na ten trudny czas jego i jego rodzinę przygarnęli przyjaciele.

Michał Majewski wraz z rodziną ewakuowali się w ostatnim momencie, w chwili, w której woda wdzierała się na ulice. W sobotę mieli rozpocząć sprzątanie, ale pojawiły się wiadomości o drugiej fali powodziowej i znowu musieli uciekać. Przyznał, że miasto po kataklizmie wygląda dokładnie tak samo, jak w 1997 roku. W Lądku i w Stroniach ma być jeszcze gorzej.

Problemów jest jednak więcej. Rajdowiec ma kredyt na mieszkanie, a być może nigdy nie będzie mógł już w nim zamieszkać. Pomoc takim osobom obiecał premier.

Źródło: Radio ZET/PAP

Disclaimer: The copyright of this article belongs to the original author. Reposting this article is solely for the purpose of information dissemination and does not constitute any investment advice. If there is any infringement, please contact us immediately. We will make corrections or deletions as necessary. Thank you.